Od kilku dni nad Polską wieje silny wiatr. Wystarczy szybki rzut oka na mapę ostrzeżeń Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, żeby zorientować się, że kraj został dosłownie okrążony przez wichury o sile tzw. I stopnia. Czyli wiać w górach i nad morzem będzie z prędkością nawet do 80 km/h.
Jeszcze silniejszy wiatr dochodzący do stu kilometrów pojawił się wczoraj w hiszpańskim mieście Benidorm. Wiało tak mocno, że przewracali się kolarze biorący udział w jednym z lokalnych wyścigów. Trzeci etap rozgrywanego po raz trzydziesty Volta a La Marina trzeba było przerwać, bo nie dało się bezpiecznie jechać.
153 uczestników, którzy szczęśliwie pokonali dwa pierwsze etapy wyścigu odpowiednio w Xalo i Xabia zostało kompletnie zaskoczonych przez złowieszcze podmuchy. Trzeba było szukać schronienia, żeby nie dostać w głowę porwanym koledze rowerem, na miejscu wezwano także siły hiszpańskiej Gwardii Cywilnej. Wyścig nie ma szczęścia, ponieważ 66-km odcinek w Benidormie to drugi z odwołanych na zaledwie cztery zaplanowane do tej pory. Poprzednim razem 24 stycznia nie odbył się odrobinę dłuższy, 80-km fragment trasy w mieście Altea La Vella.
Benidorm to dość niewielkie miasto na południowo-wschodnim wybrzeżu Hiszpanii. Liczy niecałe 70 tys. mieszkańców, ale co roku przyjeżdża do niego nawet milion turystów. W ciągu kilku ostatnich dekad przeszło transformację z rybackiej mieściny w centrum wypoczynkowe, które obecnie może pochwalić się jedną z największych liczb wieżowców w stosunku do liczby mieszkańców. Nadmorska promenada nazywana jest ze względu na to niecodzienne nagromadzenie wysokściowców „Małym Manhattanem”, a jeden z tamtejszych hoteli, Gran Hotel Bali wciąż pozostaje najwyższym hotelem w Europie. O kilka metrów wyższy od niego apartamentowiec Intempo to symbol hiszpańskiego kryzysu ekonomicznego. Budynek o futurystycznym kształcie litery M przez kilka ostatnich lat czekał na dokończenie budowy. Oddano go do użytku dopiero w ubiegłym roku.
foto: pixabay.com