Rynek VOD w Polsce rozwija się dość wolno, ale ambitnie. Coraz więcej osób w naszym kraju docenia możliwość skorzystania z oferty „wideo na żądanie” z racji wygody, jakie oferuje to rozwiązanie. Kiedy tylko amerykańska firma Netflix zapowiedziała, że w styczniu 2016 roku wejdzie ze swoją ofertą do Polski, zapanowała euforia. Największy i najbardziej doświadczony operator VOD miał stać się codziennością dopasowaną do naszych rodzimych realiów – kinomaniacy zacierali ręce z radości. I faktycznie – obietnice Netflixa nie okazały się jedynie czczą przechwałką. Na początku roku firma przeprowadziła prawdziwy szturm na cały świat i jej usługi stały się dostępne niemal na całej planecie. Chór uradowanych fanów dobrego filmu wniebogłosy wychwalał tę decyzję… Jednak tylko po to, by bardzo szybko umilknąć. Za to bardzo głośno odezwały się głosy krytyki. Co takiego się stało, że w ciągu krótkiego okresu czasu polscy odbiorcy tak skrajnie zmienili swoje nastawienie?
Jak to zwykle bywa, pierwszym problemem stały się kwestie finansowe. Korzystanie z VOD to oczywiście ogromna wygoda i możliwość oglądania filmów w wybranym przez siebie terminie. Jednak pierwsze pytanie zawsze brzmi: ile za ten komfort trzeba zapłacić? Oferta Netflixa być może jest akceptowalna w Europie Zachodniej, ale nasz ojczysty odbiorca widząc cenę ośmiu euro za najniższy pakiet bardzo szybko zamyka przeglądarkę. Oczywiście za dobrą jakość trzeba sporo zapłacić, ale tutaj na wierzch wypływa drugi poważny problem, jaki dotyczy Netflixa w naszym kraju. Osoby gotowe płacić sporą kwotę za wysoką jakość usług w ofercie firmy nie mogą znaleźć właśnie jakości!
Operator wszedł na nasz rynek jak gdyby nie przygotowany na nasze realia. Do dyspozycji użytkowników jest jedynie ułamek filmów, które oglądać mogą amerykańscy odbiorcy – a już ułamek ułamka stanowią materiały z polskimi napisami lub lektorem. Być może Netflix w dobrej wierze założył, że Polska to kraj pełen ludzi zamożnych i kosmopolitycznych, dla których ani koszty, ani bariera językowa nie jest żadną przeszkodą. Niestety nawet zamożni i utalentowani lingwistycznie odbiorcy niechętnie przyjęli ten stan rzeczy. Oglądanie filmów to zwykle ogromna przyjemność, a dla wielu ludzi prawdziwe hobby. Każdy oczekuje zatem możliwości zrelaksowania się przy dobrym filmie wybranym z szerokiej gamy dostępnych tytułów – najlepiej z możliwością odbycia seansu w rodzimym języku. Nawet władając językiem angielskim, można zwyczajnie nie mieć ochoty po ciężkiej pracy nadwyrężać szarych komórek na dodatkowe tłumaczenia. Netflix na samym starcie wbił sobie więc trzy gwoździe do trumny – wysoką cenę za mały wybór produktów, które dodatkowo nie są dopasowane do potrzeb odbiorców. Oczekiwania były duże – bo nikt nie spodziewał się, że taki potentat jak Netflix może zawieść oczekiwania konsumentów. Niestety…
Miało być dobrze, ale wyszło jak zwykle.
Sebastian Banasiak